top of page

Gang Słodziaków | Sesja dziecięca w plenerze z garnkiem - duuużym garnkiem | Wojtuś, Alex i Kacperek

Sesje plenerowe rodzinne są jednymi z moich "najulubieńszych", jednak sesje dziecięce, gdzie aranżuję studio bądź plener są "najfajniejszymi", dlaczego? Ano dlatego, że kiedy dzieci nie widzą swoich rodziców lub są oni wystarczająco "daleko", pozwalają sobie na więcej, co też się często da zauważyć na zdjęciach.

Tym razem pokażę efekty trzech spotkań - w bardzo krótkim odstępie czasu od siebie, bo zaledwie kilkuminutowych, chociaż w przypadku Kacperka wyszły dwa dni, ale to dlatego, że nie miał za bardzo czasu tego konkretnego wieczoru i spotkaliśmy się w innym terminie i musieliśmy pędzić przed burzą, która zmierzała w naszą stronę.

W ogóle historia tych zdjęć jest ciekawa, ponieważ wszystkich moich trzech modeli już miałam przyjemność spotkać przed obiektywem i w sumie stałam się "samozwańczą" ciocią, która akurat w trakcie pobytu na wakacjach u rodziców, skrzyknęła chłopców przez płot z zapytaniem czy będą chcieli pomoczyć zadki w wielkim garze z wodą barwioną mlekiem i wypróbować "boho gadżety", które moja mama własnoręcznie dla mnie zrobiła (sama je wyplatała czy jak się to określa! Pierwszy raz w życiu takie coś robiła i jakie wyszły sztosy!). I wiecie co? Wojtuś od razu pomachał głową, że tak i zaczął ciągnąć mamę, żeby iść na ogródek do moich rodziców. Alex (najstarszy z tej słodkiej trójeczki) strzelił focha, bo nie chciał zdjęć i poszedł do domu bawić się. Jednak kiedy zaczęliśmy się wygłupiać z Wojtusiem, Alex doszedł do wniosku, że jak to tak mogłam go "oszukać", bo przecież to jego się pytałam o zdjęcia, a zajęłam się już małym sąsiadem. Kacperek tego wieczoru był nieuchwytny i ustaliliśmy, że "scenkę" rozłożę za dwa dni, kiedy wrócę z wojaży w Rybniku.

ree

I tak krótkim czasie - półgodzinne sesje - powstały oto takie kadry. Dzieci miały przednią zabawę, rodzice mieli wieczorną kąpiel z głowy, ja sprawdziłam co można zrobić z garnkiem, firanką, makramą i innymi małymi dodatkami i pokrojonymi owocami. I chyba każdy jest z naszej ekipy zadowolony, prawda?

Zaczynamy od Wojciecha. To właśnie sesję tego malucha planowałam z jego mamą kiedy był jeszcze w brzuchu Magdy. Najlepsze jest to, że miałyśmy wszystko dogadane i wiecie co? Jak przyjechałam, Wojtuś już był na świecie. Takie niecierpliwy z niego mały człowieczek. Ale jego rozbrajający uśmiech... Zresztą co tu będę pisać, wystarczy spojrzeć na jego minki.

A skoro piszę o minach - przechodzimy do "zawodowca" - poznajcie Alexa! Pierwszą sesję zrobiliśmy Alexowi jak miał niespełna rok (jeśli dobrze pamiętam był to kwiecień, ale Sylwia zabij mnie nie pamiętam dokładnie), teraz młodzieniec skończył już 3 lata i już poważny z niego gość, który dosadnie potrafi pokazać, że nie znaczy nie - asertywność opanowana do perfekcji, miejmy nadzieję, że nie zmieni mu się to w przyszłości, bo asertywność w tych czasach to jest złota cecha. Kiedy kreowałam "scenkę", Alex nie był zainteresowany. Mówiłam mu jakie zdjęcia będziemy robić, ale był mówiąc delikatnie - obojętny i poszedł sobie w najlepsze do domu, bawić się swoimi zabawkami. A żeby nie tracić czasu i słońca, które w sierpniu dosyć szybko się chowa za horyzontem - zawołałam przez płot Wojtka, który z wyprostowanymi plecami w podbiegach skierował się do wyjścia. Minęły 2 minuty i na ogródku pojawił się młodzieniec i zaczęliśmy robić fotki i wtedy... Alex doszedł do wniosku, że on teraz chce! Ale musiał poczekać na swoją kolej, żałuję, że nie widziałam co wyrabiał "po kątach", ale jego mama i moja ze śmiechu się popłakały. I kiedy w końcu przyszła na niego kolej...

Pierwsze zdjęcie - jest pierwszy zdjęciem, które nam się udało zrobić. Jego spojrzenie mówi wszystko!

I mój ostatni model - Kacperek! Słodki i nieśmiały blondasek "zza drugiego" płota patrząc od prawej strony domu rodziców. Tutaj też mieliśmy szybką akcję, bo z jego mamą umówiłyśmy się na 18.00, a o 17.55 zaczęło w oddali grzmieć i pędem wzięliśmy się za zdjęcia. Jak wyszło? Myślę, że też super mimo braku słoneczka, które by dodało więcej magii tym kadrom, jednak sesje z Kacperkiem jakie do tej pory miałam - zawsze odbywały się w pochmurny dzień! Więc chyba to już nasza taka tradycja. Poza tym kiedy wjechała ulubiona muza Kacperka, od razu maluch pokazał kto jest królem parkietu, tzn. trawnika!

I na koniec nie mogę dodać zdjęcia z moją psią asystentką. Oczywiście była obecna przy każdych zdjęciach. Była testerką owoców i patrzyła co Ci młodzi panowie wyrabiają w tej dziwnej dużej misce.

I na sam koniec moje ukochane monochromy. Tutaj też musiałam zrobić tę wersję szarości.



Komentarze


| Fotograf Radom | Fotograf rodzinny Radom | Fotograf ślubny Radom | Fotograf ślubny mazowieckie | Sesja rodzinna Radom | Sesja ciążowa Radom | 

Agnieszka Ostrowska, Radom

bottom of page