Wieczór panieński w Warszawie | "Ostatki" Marty | Co było w stolicy, zostaje w stolicy! | Od 18+...
- Agnieszka Ostrowska
- 9 cze 2022
- 3 minut(y) czytania
Zaktualizowano: 25 mar 2023
Wieczory panieńskie - kiedyś słyszałam, że jest to chory wymysł kultury z zachodu... Bzdura. Każda okazja do świętowania jest dobrym pomysłem na imprezę! A że ostatnie party przed zamążpójściem jest tym wyjątkowym momentem, powiewem ostatnich chwil wolności i panieństwa...- to każdy się ze mną zgodzi, prawda? A z kim się spędza ten wyjątkowy czas? Oczywiście z najbliższymi przyjaciółkami, koleżankami i babską częścią rodziny. A gdzie? Jak najdalej od szanownego Pana Narzeczonego! Czyli? W przypadku Marty i jej Team Bride trzeba było wylecieć z Holandii na kilka dni do Polskim. Nieźle sobie to wykombinowały co?

Jadąc do Warszawy, miałam pewne obawy - w końcu to mój pierwszy reportaż z wieczoru panieńskiego! Mało tego, za oknem jak jechałam, lał deszcz! I gdzie w takim wypadku "zorganizować" na obcej ziemi plener fotograficzny? Na szczęście z każdym kilometrem złowrogie chmury się oddalały i coraz częściej przebijały się promienie słońca... a już na miejscu w ogóle panowały wręcz tropikalne warunki! Ufff... jeden problem mniej z głowy.
Kiedy dotarłam do dziewczyn i wynajętego przez nie apartamentu na czas weekendowego szaleństwa, panny właśnie się robiły na bóstwo! Chociaż uważam, że w ich wieku, nie muszą się za dużo trudzić, żeby dobrze wyglądać... Ale zrozumieją to za 10 lat jak będą w moim wieku ;)
Postanowiłam też, że opublikuję tutaj te treści, które uważam za "odpowiednie"... co dziewczyny same udostępnią, to udostępnią dla szerszej publiczności (drogi Narzeczony Jakubie, przyszły mężu swojej małżonki Marty, nie martw się - były grzeczne, przynajmniej do tego momentu, w którym je opuściłam i udałam się w drogę powrotną do Radomia).

Cóż byłby to za wieczór panieński bez tortu w kształcie tej przyjemniej części ciała u mężczyzn? (z racji tego, że jestem przed zamążpójściem, to taka mała wskazówka dla mojego Teamu 🤪). Mało tego był pyszny!

Te szklaneczki z colą i sokiem pomarańczowym niech też Was nie mylą. Dziewczęta potrafiły zadbać o odpowiednie nawodnienie organizmu w ten parny sobotni dzień...

Kiedy już wszystkie szczegóły wieczoru zostały ustalone, makijaże poprawione, spakowane wszystkie niezbędne akcesoria - czas wzywać taksówkę, a właściwie dwie. Żałujcie, że nie widzieliście miny Pana Sławka, kiedy cztery baby wsiadły mu do auta. Pan S. przeżegnał się i modlił o szybką trasę - widziałam to w jego oczach. Marta otrzymała również dobrą radę, żeby nie wychodziła za mąż i darowała życie swojemu narzeczonemu, ale nikt nie wziął na poważnie słów mężczyzny z siedemnastoletnim stażem małżeństwa z Panią Smoczycą (tak miłościwie Pan Sławek określił swoją żonę, słodko, prawda?). Kiedy dotarłyśmy już na Bulwary Wiślane i opuściłyśmy z wielkim smutkiem wesołą taksówkę, musiałyśmy jeszcze poczekać na drugą część panieńskiej ekipy, która "zabłądziła". Da się? Pewnie, że się da. Na szczęście długo nie musiałyśmy czekać na zaginione dziewczęta i ruszyłyśmy nad naszą piękną Wisłę.
A nad Wisła? Zaczęłyśmy robić "właściwe" zdjęcia, którymi już się z Wami dzielę... Początkowo było lekkie onieśmielenie gapiami, bo przecież sobota wieczór to i Warszawiacy wyszli na spacer🙂 z nieśmiałością i strachem w oczach wypatrywałam swojego kuzyna nad brzegiem rzeki, bo lubi tamtędy biegać (dlaczego strachem? Bo mieszkam od roku w PL, a nie mam jak się z nim spotkać... a w stolicy bywam tylko na "szybko", ale może nie wykreśli mnie jeszcze z listy swoich ulubionych kuzynek).
Nie obyło się bez drobnych problemów technicznych z konfetti, ale Ola wzięła sprawę w swoje ręce i uratowała sytuację!
A kiedy dziewczyny już się rozluźniły i zapomniały o przypadkowych gapiach, postanowiły w końcu się zabawić przed aparatem! Mimo zbliżających się ciemnych chmur, pozowały tak jakby były zawodowymi modelkami... Takie coś to ja zawsze lubię!

Zapomniałam dodać, że panieńskim znalazł się jeden chłopak... Tymon, synek Pauliny, który nieśmiało jeszcze w brzuszku mamy oczekuje na swoje narodziny, ale już swoją pierwszą imprezę ma zaliczoną i to w jakim pięknym towarzystwie.
Myślicie, że Marta była zadowolona?
Dziewczyny, dziękuję Wam, że chociaż przez chwilę mogłam Wam towarzyszyć w tych szalonych okolicznościach! Mam nadzieję, że później jeszcze lepiej się bawiłyście i że będziecie czasami wracać do tych zdjęć z uśmiechami na twarzy 😎 i pamiętajcie, to co wydarzyło się w Warszawie, zostaje w Warszawie😝

A Tobie Marta, życzę takiego uśmiechu każdego dnia! I widzimy się już wkrótce...
























































Komentarze