top of page

Ślub Kasi i Szymona | Reportaż ze ślubu pod Radomiem | 17 czerwca 2023

17 czerwca 2023... Dla jednych to kolejna leniwa sobota, dla innych ostatni weekend przed rozpoczęciem wakacji, a dla Kasi i Szymona jeden z najpiękniejszych dni w ich życiu - DZIEŃ WYMARZONEGO ŚLUBU. Zapraszam do obejrzenia fragmentu zdjęć z reportażu, który miałam przyjemność dla nich wykonać.

Zaczynamy od Pana Młodego i jego przygotowań. Oczywiście najpierw musiałam "zabłądzić" i dojechałam pod dom brata Szymona. Na szczęście szybki telefon i nawigacja chłopaków i trafiłam pod właściwy adres. Z Szymonem i Kasią widziałam się w grudniu kiedy podpisywaliśmy umowę i wstępnie omawialiśmy jak wygląda dzień ślubu pod względem organizacji ze strony robienia zdjęć. Ale uwierzcie, że ta godzinka dała tyle, że człowiek wysiadając z auta, czuł się tak jakby znał Pana Młodego i Świadka dłuższy czas - pełna swoboda w gadaniu i żartach - a uwierzcie, Szymon był lekko stremowany, ale pewnie dlatego, że to od niego zaczęły się zdjęcia. Aaaa i tutaj jeszcze muszę naprostować sytuację - Świadek, jak się okazało wydał mi się dziwnie znajomy... Okazało się, że świadek Szymona był świadkiem Emila - Pana Młodego z ubiegłego roku, na którego weselu także byłam fotografem. Więc już całkowicie się rozluźniała atmosfera dla wszystkich stron.

Poza tym, gdybyście szukali osobę, która będzie pełniła funkcję świadka Pana Młodego, a nie macie odpowiednich kandydatów, śmiało zgłaszajcie się do Konrada. Jak się okazuje, chłopak był po raz dziewiąty (!!!) wybrany do tej roli.

Ostatnie "szlify" pod okiem doświadczonego przyjaciela i z ukrycia taty Szymona (dla wnikliwych, gdzie ten tata - spójrzcie na odbicie w telewizorze) i przechodzimy na zewnątrz, gdzie na swoje zdjęcia czekało przygotowane i wystrojone auto. Tutaj również trzeba było złapać kilka kadrów, zanim pożegnam się z panami i wyruszę do domu Panny Młodej, a miałam do przejechania kilkadziesiąt kilometrów.

Teraz zmieniamy lokalizację i witam Was w domu Kasi. Kiedy po mnie wyszła, była uśmiechnięta od ucha do ucha. W ogóle po niej nie było widać żadnego zdenerwowania... Czego nie można powiedzieć o Świadkowej, która postanowiła chyba przejąć wszystkie nerwy z otoczenia na siebie. Taka dobra dziewczyna z niej. Ale spokojnie i Weronika opanowała swoje nerwy i z wielkim zaangażowaniem weszła w swoją rolę.

A przygotowania Kasi odbywały się pod czujnym okiem jej córeczki Antosi, która co chwilę wchodziła do pokoju i patrzyła co się dzieje wokół jej mamy...

... a mama z minuty na minutę stawała się coraz bardziej wystrojona. Tutaj skupiliśmy się jeszcze na kilku detalach. I jak się okazało, nie obyło się bez pomocy mamy przy wpięciu welonu.

I moje ulubione zdjęcie! Zawsze przy takich uroczystościach powtarzam, że nie musi być poważnie od A do Z... Lubię przeplatać w reportażu poważne momenty, ale także te z "jajem", dzięki czemu zdjęcia są urozmaicone i na wesoło.

Teraz pora na Antosię, która w końcu doczekała się na swoją kolej w przygotowaniach do ślubu swoich rodziców.

A tymczasem, na podwórku Goście również nie próżnowali i przygotowali bramę. Przecież nikt Kasi ot tak nie odda, prawda? Siostry Panny Młodej wypatrywały z niecierpliwością Szymona... Zresztą nie tylko one, bo zwierzaki też postanowiły popatrzeć co się takiego dzieje...

Kiedy Szymon ze swoją świtą przeszedł przez bramkę, nie mógł jeszcze zobaczyć swojej przyszłej żony. Musiał jeszcze chwilę na nią poczekać, bo postanowiliśmy zrobić tzw. FIRST LOOK... A jak wyszło? Sami zobaczcie. Ale mina Pana Młodego wszystko zdradza.

Antosia nie mogła się napatrzeć na Mamę i Tatę, po czym trzeba było sprawdzić czy obrączki są na pewno odpowiednio "oprawione" i przede wszystkim nikt o nich nie zapomniał. I chociaż jedno ujęcie przed kościołem na wesoło! Państwo Młodzi oraz Świadkowie meldują gotowość do uroczystości.

Ale zanim udamy się do Odechowa na ślub, zatrzymajmy się jeszcze na moment i zobaczmy podziękowania dla Rodziców. Podziękowania nie muszą być zawsze wręczane podczas wesela i coraz częściej Pary Młode decydują się na to, żeby podziękować swoim rodzicom w domu - jest to bardziej intymne i kameralne.

Jedziemy do kościoła? Jedziemy, ale droga wcale taka łatwa nie jest! Bo Kasia i Szymon musieli zatrzymać się na kilku bramkach, bo sąsiedzi tak łatwo nie oddadzą Panny Młodej byle jakiemu chłopakowi.

Docieramy do kościoła. Goście coraz tłumniej się zbierają przy budynku rozmawiając, śmiejąc się i podziwiając Kasię i Szymona, którzy za chwilę przysięgną sobie dozgonną miłość.

Do ołtarza Kasie odprowadził jej tata, który z dumą szedł pod rękę ze swoją córką.

Przechodzimy już do mszy świętej i przysięgi. Wszystko przebiegło uroczyście i ze wzruszeniem nie tylko Kasi i Szymona, ale i zebranych Gości, którzy po kryjomu od czasu do czasu wycierali łzy w kącikach oczu.

Na wyjściu z kościoła Pan i Pani Czubak, zostali obsypani kwiatami, ryżem, a na końcu jeden z wujków zadbał o to, żeby Para Młoda zebrała jak najwięcej monet z ziemi. A uwierzcie mi, nie były to zwykłe miedziaki, do których tak jesteśmy przyzwyczajeni...

Był czas na życzenia szczęścia, miłości, liczne przytulasy i buziaki. Słońce nam nie odpuszczało ani na moment. Dopiero kiedy skierowaliśmy się do domu weselnego, z nieba zaczął padać deszcz! Uważam, że to na szczęście dla tej dwójki posypały się życzenia z góry. Zanim Młodzi przyjechali, Goście już się zgromadzili i z niecierpliwością ich pod salą wyczekiwali. Rodzice przywitali już parę jako męża i żonę... To teraz czas na co?

Nie, nie... Jeszcze nie na pyszne jedzonko, a na pierwszy toast pod czujnym okiem Antosi. Przy okazji pobieżnie pokażę Wam salę, w której swoje wesele zorganizowała Kasia z Szymonem. Klimat góralski, prawda? Też pierwsze co mi przyszło na myśl kiedy rozłożyłam się ze swoim sprzętem. Pięknie, przytulnie i tak urokliwie...

Teraz przechodzimy za stoły, gdzie o odpowiednią zabawę zadbali panowie od muzyki. "Gorzko-gorzko" wjechało od razu i Para Młoda nie miała nic do protestowania, bo Goście tylko narzekali, że było słabo... Po pierwszym pysznym daniu, Kasia i Szymon czynili honory i zaprezentowali swój pierwszy taniec.

Ufff... Szymon przeżył "dansy" i mógł chwilkę odpocząć na zewnątrz ale dosłownie momencik, bo...

ree

... mini plener ze świeżo poślubioną żoną nie mógł się odbyć bez niego. Więc poszliśmy na kilkunastominutową sesję z mężem i żoną, a po chwili dołączyli do nich najbliżsi, żeby zrobić sobie z bohaterami wieczoru pamiątkowe ujęcia. Zaczynamy od Mrs. & Mr.

Słodko, prawda? Teraz czas na zdjęcie grupowe. Duże wesele, duże zdjęcie grupowe, ale tutaj pokażę Wam wersję tylko na wesoło.

Czas na zdjęcia z przyjaciółmi. Żadne z nich nie chciało tak oddać swojej przyjaciółki/przyjaciela mężowi/żonie.

A po zdjęciach i strasznej duchocie, uciekliśmy na salę, gdzie czekały na nas pyszne pucharki z lodami i zaczęliśmy zabawę do białego rana! Na parkiecie bawili się wszyscy - najmłodsi, trochę starsi. Tańczyli, skakali i śpiewali.

A kiedy szli w stronę stołów trochę odpocząć, podążali za nimi panowie od muzyki i rozbawiali zebranych Gości. Gdy zapytacie "i jak było?", kciuki w górę wskazują na to, że bawili się wyśmienicie.

A zdjęć wyżej... Nie, to nie z nocy poślubnej... Chyba, że był to przyspieszony seans, jednak żadne z małżonków nie chciało zdradzić co na górze porabiało 🤫.

Wracamy na salę taneczną, bo tam ekipa się coraz bardziej rozkręca! I szkoda byłoby tego nie uwiecznić na zdjęciach.


ree

Nóżka też Wam tupta? Wracamy za stoły, bo słyszę, że ludzie zaczynają coraz piękniej fałszować... tzn. oczywiście śpiewać!

I kiedy głosy im zaczęły słabnąć, nadeszła pora tortu. Tort był nie tylko piękny, ale i przepyszny i mówię to ja - osoba, która uwielbia słodycze, ale za tortami nie przepada, ale ten był naprawdę smaczny.

Każdy zjadł swój kawałek ze smakiem. Akurat cukier odpowiednio pobił się w górę i energii przybyło każdemu, kto czuł, że słabnie. Ale to dobrze, bo za chwilę zaczynamy poszukiwania nowej Pary Młodej i oczepiny!

A teraz czas na oczepiny drodzy Państwo! Znalezienie chętnych do zabawy trwało jakie 10 sekund! Świadek i Świadkowa zadbali i uczestników i sami również postanowili wziąć czynny udział w zabawach, które miał dla nich przygotowane DJ. Jesteście gotowi? Widzicie ich miny? To co mają zaraz wykonać, żeby wygrać wodę z pioruńską wkładką, chyba trochę ich zaskoczyło, ale czego się nie robi dla obiecanej nagrody?

I chwilę przed pierwszą w nocy, piękne sto lat usłyszała mała Gabrysia - w końcu to jej urodziny! Trochę zaskoczona (a właściwie baaaardzo) i zmęczona, nie wierzyła własnym oczom ile osób zebrało się wokół i życzyło wszystkiego najlepszego. Takich gratulacji chyba jeszcze nigdy w życiu nie miała...

Koooooniec...

Jeżeli drogi Obserwatorze dobrnąłeś/-aś do tego momentu - serdecznie Ci gratuluję wytrwałości i dziękuję, że przynajmniej próbowałeś/-aś to przeczytać (oglądanie zdjęć też się liczy!). Za każdym razem sobie obiecuję, że będę mniej pisać, ale wiesz co? Jak ja mam to robić, jak mi się gęba nawet nie zamyka kiedy śpię? 😅 A ten ślub (jak i każdy inny) zasługuje na to, żeby przedstawić go z sercem... W końcu Państwo Młodzi miesiącami organizowali wszystko, żeby wyszło jak najlepiej i jak najpiękniej.

Komentarze


| Fotograf Radom | Fotograf rodzinny Radom | Fotograf ślubny Radom | Fotograf ślubny mazowieckie | Sesja rodzinna Radom | Sesja ciążowa Radom | 

Agnieszka Ostrowska, Radom

bottom of page