top of page

Miejska sesja ślubna? Why not! | Plener ślubny w Warszawie | Sesja poślubna

Zaktualizowano: 25 mar 2023

Kiedy po ślubie ustalaliśmy z Państwem U. miejsce pleneru ślubnego, oboje byli otwarci na moje propozycje i sugestie. Moja radość kiedy powiedzieli "TAK, idziemy w miasto" była nie do opisania! Plener miejski, do tego w sukni ślubnej i... z mało zachęcającą pogodą, to był strzał w 10!


I tak wsiadałam w sobotę rano (o 6.00!) do pociągu, pogoda w Radomiu była mało zachęcająca do jakichkolwiek wyjazdów. Na szczęście im bliżej stolicy, tym promienie słoneczne coraz śmielej przedzierały się przez prawie październikowe chmury (ostatni weekend września, więc prawie październik, prawda?). Kiedy opuściłam Dworzec Śródmieście, szybko wyskoczyłam na śniadanko, bo była już Panna Młoda a obecna Pani Żona szykowała się jeszcze w domu na zdjęcia, ale wyjaśnijmy sobie - sobota, 8.00 rano i zdjęcia, kto mógł na coś takiego wpaść? Więc tym bardziej brawa dla nich.

W końcu koło godziny 9.00 odnaleźliśmy się pod Pałacem Kultury i przystąpiliśmy do robienia zdjęć...

Tutaj pogoda, mimo 3 stopni, nas "rozpieszczała" delikatnymi promieniami słońca, bo im dalej "w miasto", to robiło się coraz mniej ciekawiej i tylko prosiliśmy o brak deszczu!

I tak szliśmy sobie przez centrum, co chwilę zatrzymując się, żeby sfotografować Męża i Żonę...

I kiedy tak marzliśmy i pokryjomi wycieraliśmy noski (i nikt nie przyznawał się, że zamarza - chociaż nie, Pan Młody od samego początku mówił wyraźnie, że umrze z zimna, ale w końcu to była ostatnia moja wolna sobota aż do grudnia i jedyny możliwy termin pasujący dla wszystkich albo czekamy do wiosny... Nikt nie chciał czekać i poszliśmy na żywioł), szukaliśmy kawiarni na szybką gorącą czekoladę i pyszne ciacho, żeby się zagrzać i pójść dalej w Śródmieście. A w kawiarni...

... po kawiarni trochę pobiegali, żeby spalić trochę pochłoniętych kalorii i poplotkowali... Co zachwyciło Asię? Do tej pory nie wiem. Może Michał powiedział co jej zrobi jak tylko wrócą do domu w końcu ze zdjęć?

"Daj mi buzi, no daj.."

A tutaj jest moje ulubione miejsce... Takie trochę "zagraniczne". Ogólnie miejski klimat uważam, że jest niedoceniony w fotografii ślubnej.

I już zbliżamy się do końca. Mimo że pogoda nas nie rozpieściła, dodała klimatu całej sesji. A na zakończenie dodam od siebie, że Pan Mąż spisał się na medal! Wytrzymał zimnicę, gadania Żony i jej koleżanki z czasów studiów - bo prawda jest taka, że z tą Panią przesiedziałyśmy wspólnie wiele wykładów na uniwerku w Białymstoku i nie zawsze byłyśmy pilnie notującymi informacje studentkami...

Drodzy Państwo U. - życzeń na prawie pół rocznicę Wam składać nie będę, ale chcę Wam podziękować za miło spędzone przedpołudnie w Warszawie ❤️ I jak tylko będę miała chwilę, wpadnę na obiecane oprowadzenie po miejscówkach na przyszłe sesje!

A i tutaj jeszcze dodam coś od siebie! Zawsze narzekam, że tyle pięknych kadrów przelatuje mi koło nosa, bo nie mam ze sobą aparatu (ale ciężko za każdym razem, na każde wyjście brać ze sobą lustrzankę, a jak wiadomo aparat w telefonie nie odda tego co chcesz uzyskać). Tym razem jadąc już koleją podmiejską i zatrzymując się na każdej stacji - postanowiłam wyciągnąć swój sprzęt i porobić zdjęcia przez okno mojego środka transportu... Oto moje dwa ulubione kadry (z pięćdziesięciu innych cykniętych tego samego dnia).






Komentarze


| Fotograf Radom | Fotograf rodzinny Radom | Fotograf ślubny Radom | Fotograf ślubny mazowieckie | Sesja rodzinna Radom | Sesja ciążowa Radom | 

Agnieszka Ostrowska, Radom

bottom of page